
Matka, która oddała wszystko dla swojej córki, zostaje odtrącona – przez nią i przez jej męża, który zniszczył ich więź. To historia pełna emocji, rozczarowania i żalu, ale też praktyczny poradnik, który pomoże zrozumieć, jak chronić swoje prawa, zanim zostaniesz z niczym.
Mam 47 lat. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że moja córka przestanie się do mnie odzywać, uznałabym to za absurd. Przecież byłyśmy tak blisko. Byłam przy niej i dla niej. Wspierałam, przytulałam, mówiłam "kocham Cię". Zawsze odpowiadała "i ja Cię kocham". Nigdy nie powiedziałam na nią złego słowa. Nie piłam, nie biłam, nie zakazywałam popełniać własnych błędów. Zawsze mogła na mnie liczyć. A ja na nią. Byłam przy niej kiedy rodziła dzieci. Wiozłam ją do szpitala, gdy odchodziły jej wody w moim samochodzie, czekałam przed salą porodową. Pierwsza widziałam jej najsłodsze maleństwa. Oddałam jej wszystko, co miałam.
Pamiętam, kiedy poznała swojego męża, ojca jej dzieci. Był dominujący, nerwowy, starszy od niej 6lat. Była nastolatką, on dorosłym mężczyzną. Nie potrafiłam dostrzec manipulacji. Był agresywny, raz nawet rzucił mi coś w twarz, potem przepraszał. Później drugi raz, znów przepraszał. Próbowałam dać mu szansę. Dla niej. Ale w pewnym momencie musiałam się chronić - psychicznie i fizycznie. Odcięłam się od niego. A wtedy -córka odcięła się ode mnie.