
Wstęp do tomiku "30 oddechów samotności"
Zamykam oczy, aby zobaczyć to, czego nie da się zobaczyć — ciszę, która trwa w nas, zapomniane oddechy, które zdają się być jedynymi świadkami naszej samotności. "30 oddechów samotności" to zapis tej ciszy, to opowieść o pustce, która rozciąga się na przestrzeni dni, nocy, chwil i myśli. Każdy oddech jest jak krzyk, którego nie da się wykrzyczeć, jak przestrzeń, która wypełnia nas od środka, ale nie daje ukojenia. To zbiór wierszy, które są świadkami tej chwili, tej nieuchwytnej rzeczywistości, w której żyjemy, ale jednocześnie oddalamy się od siebie — od tego, co czujemy, od tego, co przeżywamy, od tego, co zostaje w nas.
Samotność, o której piszę, nie jest tylko brakiem innych. Jest to przestrzeń, którą tworzymy wewnątrz siebie, gdy zapominamy, co to znaczy być obecnym, gdy zaczynamy oddychać bez nadziei. I choć każdy oddech może się wydawać niewielki, to właśnie on jest najważniejszym świadectwem życia. Każdy oddech, choć może być niczym, jest jednym z naszych ostatnich aktów prawdy.
Tomik ten nie jest zaproszeniem do pocieszenia. To raczej podróż przez ciemność, przez tę przestrzeń, w której znajdujemy siebie w najczystszej formie — bez masek, bez iluzji. Oddychamy, ale nie czujemy. Żyjemy, ale nie jesteśmy pewni, dlaczego.
I choć każdy wiersz jest jak jedno z wielu oddechów, to w ich sumie znajduje się coś większego — może to być zrozumienie, może niepokój, może ukojenie. Może każda samotność ma swoją wartość, każda cisza swoją historię. A może w końcu, po tych 30 oddechach, znajdziemy w sobie przestrzeń, by zrozumieć, co to znaczy być naprawdę obecnym — zarówno dla siebie, jak i dla świata, który wciąż się w nas odzwierciedla.
Pierwszy oddech
W ciszy, gdzie dźwięk nie dochodzi,
w miejscu, gdzie nie słychać własnych myśli,
oddycham po raz pierwszy.
Bez zapachu, bez ciepła.
Tylko zimno wchodzi w moje płuca,
ciągnie mnie w głąb, jakby miał mnie zabrać.
Stoję w ciemności,
nie wiem, czy jestem sobą, czy tylko cieniem.
Pierwszy oddech,
pierwszy krok w pustkę,
jak zstąpienie do dna, gdzie nikt nie patrzy.
Czuję, jak moje ciało jest obce,
jak z każdą chwilą staję się coraz bardziej obcy.
Oddech wchodzi w mnie,
a ja nie wiem, czy to ja go wdycham,
czy on mnie przyjmuje.
Tak cicho, że nie wiem, czy jeszcze żyję,
czy tylko czekam na zapomnienie.
Serce bije w rytm samotności,
choć nie wiem, czy to serce,
czy echo pustki, która wypełnia wszystko wokół.
Wdech – jakby świat nie istniał,
wydech – jakby nigdy nie było mnie.
Każdy oddech jest jak kawałek mnie,
który zostaje za mną,
zostaje w tej ciemności.
Moje ciało staje się cieniem,
ale dusza jeszcze żyje.
Jestem w tym pierwszym oddechu,
w tym niepewnym kroku,
który dzieli mnie od świata,
ale także od samego siebie.
Chcę oddychać pełniej, głębiej,
ale boję się, że zatonę w tym, co niewypowiedziane.
Znowu wciągam powietrze,
ale teraz ono ma smak,
smak zapomnianych nadziei,
smak strachu,
smak samotności, która nie chce mnie opuścić.
Ale to tylko pierwszy oddech,
pierwszy krok w pustkę,
gdzie nie ma nikogo,
gdzie nie ma niczego.
Tylko ja,
tylko ta chwila.