
Wstęp do tomiku: "Dzikość we mnie"
W każdej z nas istnieje przestrzeń, której nie da się zmierzyć, ująć w ramy ani opisać słowami. To przestrzeń dzikości, która nie zna granic, nie poddaje się regułom i nie jest w stanie zostać ujarzmiona. To nie jest chaos, choć często w tym szaleństwie odnajdujemy siebie. To nie jest ból, choć czasem w tej dzikości czujemy się zagubieni. To jest prawda, która nigdy nie krzyczy, lecz pulsuje w naszych żyłach, w naszych myślach, w każdym oddechu.
"Dzikość we mnie" to tomik, który staje się świadkiem naszej wewnętrznej podróży – podróży ku temu, co nieokiełznane, ku temu, co najczystsze, najprawdziwsze. To opowieść o tym, jak trudno jest pogodzić się z wolnością, jak trudno jest zaakceptować, że nie zawsze musimy być "zorganizowane", "skonstruowane", "dojrzałe". Czasem wystarczy pozwolić sobie na bycie dziką, na bycie sobą w całej tej intensywności i chaosie.
Dzikość nie jest naszą słabością. Jest naszą siłą, naszą esencją. To w niej rodzi się twórczość, to w niej tli się ogień, który pozwala nam wznieść się ponad to, co banalne i próżne. To w niej odnajdujemy swoje miejsce w świecie, w którym nieustannie jesteśmy popychani do udawania, że mamy wszystko pod kontrolą.
Kiedy więc wkraczasz w świat tych wierszy, pozwól sobie na chwilę zatrzymania. Oddychaj w rytm ich słów. Poczuj, jak dzikość przenika twoje ciało, jak wzbija się w twoje myśli. To nie jest tylko literatura. To nie jest tylko poezja. To jest zaproszenie do bycia wolną, do życia pełnią siebie, bez wstydu, bez ograniczeń, bez lęku.
"Dzikość we mnie" to wezwanie do odkrycia tej części siebie, którą często ignorujemy, do zaakceptowania jej i pozwolenia jej, by zaczęła kształtować nasze życie. Bo tylko wtedy, kiedy uwolnimy tę dzikość, zrozumiemy, czym jest prawdziwa wolność – wolność, która nie potrzebuje słów, która nie potrzebuje niczego, prócz bycia sobą.
Zapraszam Cię do podróży. Przez poezję, przez dzikość, przez siebie.
I. Głos krwi
Nie pytaj mnie, dokąd idę –
moje stopy znają ścieżki, których mapa nie obejmie,
moje serce bije rytmem, który nie zna metronomu.
Nie zamykaj mnie w dłoniach,
bo rozpadnę się na wietrze jak proch,
ucieknę między palcami, zanim zdążysz zrozumieć,
że nie jestem do zatrzymania.
Słyszysz?
To głos krwi, surowy, pierwotny,
ciągnie mnie w stronę, gdzie nie ma granic,
gdzie mogę oddychać pełnią siebie.
Moje dłonie nie uczą się łańcuchów,
moja skóra nie nosi śladów kajdan,
moje myśli są dzikie jak konie pędzące po bezkresie,
których nigdy nie ujarzmisz.
Jeśli chcesz mnie kochać,
nie próbuj oswajać,
nie pytaj, kiedy wrócę –
bo może nigdy.
Bo dzikość we mnie nie śpi.
Ona oddycha, pulsuje,
rozszerza źrenice na widok drogi,
która nie ma końca.