
Wstęp
Każdy człowiek, który kroczy przez życie, niesie ze sobą historię – niejedną, a często tysiące. Są to historie pełne niepokoju, marzeń, zranionych serc, chwil szczęścia, a także ciemności, która nigdy nie pozwala zapomnieć o sobie. Takie historie to nie tylko wspomnienia, ale żywe ślady, które zostają w nas na zawsze, nawet gdy czas próbuje je wymazać.
Wiersze, które zebrane zostały w tym tomiku, są właśnie takim odzwierciedleniem tej podróży. To opowieści o pragnieniach, o cieniach, które towarzyszą każdemu z nas, o walce z własnymi lękami i pragnieniami, które porywają nas w nieznane. Czasem są to historie smutne, pełne bólu, który nie daje odpocząć, innym razem – historie pełne nadziei, które nieśmiało pojawiają się na horyzoncie.
Te wiersze to zapis moich myśli, które, jak i wy, próbują znaleźć drogę do zrozumienia siebie. Każdy wers jest krokiem na tej drodze, w którym pojawiają się obrazy, które nie tylko dotykają serca, ale także zmuszają do refleksji nad tym, kim jesteśmy i co nas naprawdę kształtuje.
Zatem zapraszam Cię do tej przestrzeni, pełnej ciszy i hałasu jednocześnie, pełnej namiętności, bólu i piękna. Czasem musimy przejść przez najciemniejsze zakamarki, by dotrzeć do własnej prawdy. Moje słowa mają nadzieję, że będą dla Ciebie inspiracją, a także przypomnieniem, że w każdej historii, nawet tej najbardziej niepokojującej, kryje się coś, co czyni ją wyjątkową.
Podążaj za moimi wierszami, nie zatrzymuj się, bo życie, jak poezja, jest nieustannym ruchem, a tylko w tym ruchu możemy znaleźć pełnię siebie.
1. My kontra świat
Noc ściele nam asfalt pod nogi,
księżyc wisi nad dachami jak neon.
Miasto drży, gdy przyspieszamy,
spod butów lecą iskry i błoto.
Jesteśmy huraganem w ludzkiej skórze,
ogień i benzyna w jednym pocałunku.
Śmiejesz się głośno, aż pękają szyby,
a ja gaz do dechy – niech piekło nas minie!
Nie ma stop, nie ma hamulców,
przeklinamy ciszę, bo nas męczy.
Dym papierosa tnie nam oddechy,
za nami grzechy, przed nami nicość.
Co zrobimy jutro? Nie pytaj.
Co było wczoraj? Nie pamiętam.
Żyjemy tu, na krawędzi świata,
wśród krzyków, piosenek i alkoholu.
Ktoś mówił: „Ostrożnie, bo upadniecie!”
Ale my wolimy spadać niż stać.
Wolimy krwawić niż rdzewieć,
wolimy gubić się niż być znalezieni.
Ona – wariatka, iskra na wietrze.
On – łobuz, co świat chce spalić.
Razem – burza bez prognozy,
koniec, początek i wielki wybuch.