
Wstęp
Życie to nieustanna podróż, pełna nieprzewidywalnych zwrotów akcji, chwil, które kształtują naszą duszę, i momentów, które na zawsze zostają w sercu. Ten tomik to zapis moich emocji, moich zmagań z samą sobą, mojego procesu uzdrawiania i odkrywania, kim tak naprawdę jestem. Każdy wiersz to fragment mojego wnętrza, które przez lata było zamknięte w cieniu, pełne strachu, wątpliwości, ale i niegasnącej nadziei. To moje wykrzyczenie, moje milczenie i moje najgłębsze pragnienie, by znaleźć siebie w chaosie świata.
„Trudne chwile” to książka, która nie boi się pokazać naszej prawdziwej twarzy – tej, którą skrywamy przed innymi, tej, której boimy się dotknąć, bo w niej mieszka ból, tęsknota, ale i ogromna siła. Siła, która rodzi się w najciemniejszych zakamarkach naszej duszy, a mimo to pozwala nam podnieść się, iść dalej i, co najważniejsze, kochać siebie takim, jakim się jest – z bliznami, z ranami, z ogniem, który nigdy nie gaśnie.
Każdy wers w tej książce to próba uchwycenia chwil, które kształtują nas na każdym kroku, każdego dnia. Czasem są to chwile lekkie, pełne ciepła i radości, innym razem są to momenty, kiedy świat wydaje się zbyt ciężki, by go unieść. Ale we wszystkich tych chwilach, zarówno tych ciemnych, jak i jasnych, odnajduję siebie. W tym zbiorze wierszy nie ma miejsca na fałsz, nie ma miejsca na ucieczkę przed tym, co niewygodne. Jest za to miejsce na prawdę, na to, by spojrzeć w lustro i zaakceptować siebie w całej swojej złożoności.
„Trudne chwile” to nie tylko moje słowa, to nasze słowa. To głosy wszystkich, którzy przechodzą przez podobne burze, którzy doświadczają bólu, ale mimo to wciąż idą naprzód. Może to właśnie te trudne chwile kształtują naszą prawdziwą moc. Może to właśnie w nich odkrywamy, że nie musimy być idealni, by zasługiwać na miłość. W tym tomiku zapraszam Was do podróży – niełatwej, pełnej emocji, pełnej życia. Ale także pełnej nadziei, bo w końcu, po każdej burzy, zawsze wychodzi słońce.
Zatem wejdźcie w ten świat, w ten wir emocji i przemyśleń, i pozwólcie sobie poczuć to, co naprawdę ważne.
"Pod ciężarem niedomówień"
Codzienność wisi nad nami,
ciężka jak przemoknięty płaszcz,
którego nikt nie chce zdjąć pierwszy.
Słowa, ostre jak szkło,
lecą w powietrzu, przecinając ciszę.
Nie chcemy ranić.
A jednak tniemy.
Twoje oczy — zmęczone,
moje dłonie — bezwładne,
nasze serca — krzyczą w milczeniu.
Za dużo zmęczenia,
za mało oddechu.
Za dużo trosk,
za mało chwil bez ciężaru.
Wciąż obwiniamy siebie,
choć oboje dobrze wiemy —
to nie my jesteśmy winni,
to życie, które przygniotło nas zbyt mocno.
Zbyt szybko.
Zbyt niesprawiedliwie.
Przytulam się w myślach,
a w rzeczywistości odchodzę o krok.
Ty wołasz mnie spojrzeniem,
ale usta masz zamknięte na klucz.
I tak stoimy —
po dwóch stronach tej samej tęsknoty.
Może wystarczy jeden oddech,
jedno "przepraszam", które nie jest kapitulacją,
ale mostem?
Może jeszcze zdążymy?
Może jeszcze nie jest za późno,
by nas uratować przed nami samymi.
Bo mimo wszystkiego —
ja wciąż Cię kocham.
Wbrew burzom, wbrew krzykom,
wbrew światu, który nas rozrywa.
Wbrew sobie.